Velaterapia, czyli najnowszy trend w pielęgnacji włosów to nic innego jak przypalanie końcówek włosów. Taki zabieg ma zapobiegać ich rozdwajaniu i staje się coraz bardziej popularny wśród światowych celebrytek. Korzysta z niego między innymi Alessandra Ambrosio – jeden z aniołków Victoria’s Secret.
Jednak valaterapia to nic nowego. Już w latach 60-tych ubiegłego wieku stosowana była w krajach Ameryki Południowej. Najpopularniejszy jest w Brazylii. Sama nazwa tego zabiegu pochodzi od portugalskiego słowa „vela”, które oznacza świecę. W czasie velaterapii włosy dzielone są na bardzo cienkie pasma i mocno skręcane. Później przesuwa się po nich płomień świecy, która opala wystające z pasma końcówki. Po tym na całą długość włosów nakłada się maskę, która pod wpływem ciepła doskonale się wchłania.
A co o tym myślą specjaliści z polskich zakładów fryzjerskich? Uważają, że jest to zabieg niezbyt bezpieczny dla naszych włosów, bo zawsze istnieje ryzyko spalenia zarówno włosów jak i skóry. Dodatkowo jest bardzo nieprzyjemny zapach. Co więcej wskazują na to, że obecne technologie wykorzystywane we fryzjerstwie pozwalają uzyskać spektakularne efekty bez konieczności takiego ryzyka. I co istotne w większości przypadków są o wiele tańsze niż velaterapia, która kosztuje około 200 dolarów (ok 750 zł). Sam zabieg jest też bardzo długi – trwa nawet do 3 godzin.
Fryzjerzy przestrzegają również przed samodzielnym wykonywaniem takiego zabiegu, gdyż może grozić to prawdziwą katastrofą.