W sieci można przeczytać rozpaczliwy apel młodego ojca „Z góry przepraszam, ale w tym tekście pojawi się kilka wulgarnych słów (zachęcam jednak do jego przeczytania). 5 lat temu, dzień po dniu, Aubin, mój syn, umierał w moich ramionach”.
Są to słowa Yanna Championa, który w ten sposób chce zwrócić uwagę na problem związany z wirusem cytomegalii (CMV), który jest śmiertelnie niebezpieczny dla dzieci. Choroba ta wiąże się ze ślepotą, głuchotą, porażeniem mózgowym oraz niepełnosprawnością fizyczną i psychiczną, a także śmiercią. Wirus ten jest przenoszony z matki na dziecko znacznie częściej niż toksoplazmoza.
Zarażenie nim ma miejsce poprzez kontakt z płynami – moczem, śliną, krwią, łzami, a nawet kobiecym mlekiem. U osób dorosłych choroba ta praktycznie nie daje objawów – u 10 % chorych objawy przypominają grypę. Przeważnie sama przechodzi, jednak dla noworodków jest ona śmiertelnie niebezpieczna.
Zrozpaczony ojciec żałuje, że nie wiedział wcześniej o tej chorobie i nikt nie skierował jego partnerki na badania w celu wykrycia CMV.