Rozwojowa dysplazja stawów biodrowych dotyczy 1 dziecka na 1000 urodzonych. Schorzenie dotyczy w większości noworodków płci żeńskiej, w proporcji 3:1, a w 60% przypadków dotyczy lewego stawu biodrowego. Jest to groźne, gdy nie jest leczone, zaburzenie w kształtowaniu i rozwoju stawów biodrowych człowieka.
Dysplazja to niedorozwój panewki stawu biodrowego, które może prowadzić do częściowego lub całkowitego przemieszczenie głowy kości udowej. Dziecko tuż po narodzeniu jest badane w szpitalu pod kątem dysplazji, lecz należy pamiętać, by badanie zostało powtórzone. Ważne jest, aby badanie było kompleksowe – sprawdzenie objawów klinicznych oraz badanie USG. Przyczyny schorzenia nie są jednorodne, brane są pod uwagę czynniki mechaniczne – ułożenie pośladkowe dziecka w łonie matki, genetyczne – w rodzinie występowała choroba oraz hormonalne – mówi Dariusz Kotulski, ortopeda dziecięcy z Scanmed Multimedis w Krakowie.
Na tropie objawów
Objawy są zależne od wieku dziecka , aż około 50% przypadków ma przebieg bezobjawowy (tzw. nieme klinicznie dysplazje), jednak u pozostałych dzieci łatwo jest wychwycić charakterystyczne objawy świadczące o dysplazji. U dzieci, które nie ukończyły jeszcze 3 miesiąca ważne są objawy wynikające ze zwiększonej wiotkości stawu biodrowego, które z czasem mijają samoistnie. Ważną kwestią jest natomiast ograniczenie odwodzenia w stawie biodrowym spowodowane skróceniem i przykurczem mięśni odwodzicieli. Tego typu objawy zauważają czasem rodzice, ale zawsze pediatrzy, którzy kierują dziecko do ortopedy. Rodzice mogą zauważyć ponadto asymetrię fałdów skórnych na udzie swojej pociechy, co nie jest jednak objawem patognomonicznym dla dysplazji. U dzieci, które już chodzą występują objawy Trendelenburga oraz tzw. chód kaczkowaty w przypadku dysplazji obustronnej. Zwracam uwagę jednak na to, że obecnie jest wręcz niedopuszczalne, aby choroba nie była zdiagnozowana i leczona w 1 roku życia dziecka! Wielkim błędem jest dopuszczenie do sytuacji, w której dysplazję rozpoznaje się dopiero po rozpoczęciu chodzenia – mówi dr Kotulski.