Najnowsze analizy danych statystycznych i badania opinii publicznej nie wróżą dla naszego kraju zbyt dobrze.
Jak wskazują już w roku 2035 liczba Polaków zmniejszy się o ponad dwa miliony (dane GUS), w 2060 r. ma być nas około 32,3 milionów (dane Eurostat), bądź 30,6 milionów (dane ZUS). Z kolei ONZ wskazuje na to, że w 2100 r. liczba Polaków zmaleje do 29,4 miliona.
Winni temu zjawisku jesteśmy my sami, z uwagi na to, że każdego roku zmniejsza się ilość urodzin. W naszym kraju współczynnik dzietności wynosi 1,3 (jest to liczba statystyczna obrazująca ile dzieci urodzi jedna kobieta). Ten wynik plasuje nasz kraj na 212 miejscu – na 224 państwa. Taka tendencja utrzymuje się niestety już od ponad 20 lat.
Mniejsza liczba dzieci w rodzinie to coraz częściej świadomy wybór dorosłych osób. Coraz później też się decydujemy na dzieci, często już w wieku, gdy zajście w ciąże stanowi większy problem niż w okresie wzmożonej płodności. Wskazuje się na to, że coraz więcej kobiet swoje pierwsze dzieci rodzi w wieku od 25 do nawet 34 lat. Wcześniej większość kobiet rodziło pierwsze dzieci w wieku 20-24 lat.
Skutki niżu demograficznego są bardzo widoczne. Już teraz wiele placówek szkolno-wychowawczych jest likwidowanych lub łączonych w większe jednostki – obejmujące większe terytorium. Chodzi tutaj zarówno o przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja, ale i szkoły średnie oraz uczelnie wyższe. ZUS wskazuje także, że już w 2060 roku na 1000 osób w wieku produkcyjnym będą przypadały aż 772 osób w wieku poprodukcyjnym. Dla porównania obecnie na 1000 osób w wieku produkcyjnym przypada 270 osób w wieku poprodukcyjnym.
Ale nie tylko mniejsza dzietność jest przyczyną starzenia się społeczeństwa. To zjawisko jest także spowodowane po części wydłużeniem się średniej długości życia – obecnie przeciętna Polka żyje 81 lat, zaś Polak 72,7 lat, czyli średnio o 5,8 lat (kobiety) i 6,5 lat (mężczyźni) dłużej, niż w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. A wraz z dalszym postępem medycyny długość życia jeszcze wzrośnie.
Kolejnym powodem, dla którego zwiększy się liczba osób w wieku poprodukcyjnym, jest to, iż obecnie na emerytury będą przechodziły roczniki z powojennego wyżu demograficznego.
Jeżeli nie zostaną poczynione istotne zmiany w polityce społecznej i nie ulegnie zmianie nastawienie Polaków co do ilości dzieci w rodzinie, to przyszłość naszego kraju nie rysuje się w zbyt kolorowych barwach.
Tylko dlaczego w Warszawie nie ma miejsc w przedszkolach i co roku moi „dzieciaci” znajomi mają problem, ponieważ żadne z ich dzieci nie dostaje się do publicznych przedszkoli? Nawet moja córka mojej koleżanki – samotnej mamy nie dostała się w tym roku do przedszkola…