„Och, mam takie słabe zęby, ale to po rodzicach, oni też tak mieli” – zdarza się, że słyszymy takie zdania wśród swoich znajomych. Czy rzeczywiście winą za posiadanie próchnicy możemy obarczyć genetykę? Trzeba przyznać, że byłoby to wygodne wytłumaczenie, jednak zdrowie naszych zębów zależy przede wszystkich od profilaktyki i codziennych nawyków higienicznych, a niekoniecznie genów. Jak dbać o zęby i co tak naprawdę możemy w kwestii stomatologii odziedziczyć po rodzicach – wyjaśnia stomatolog Anna Lewczuk -Wesołowska z Medicover Stomatologia Inflancka.
Czy geny mogą wpływać na występowanie próchnicy?
„W pewnym sensie możemy mówić o skłonności zęba do występowania próchnicy. Warto wiedzieć, że próchnicą można się zarazić np. poprzez używanie wspólnych sztućców. Na jej rozwój ma wpływ także indywidualna podatność zęba, która zależy np. od jego budowy, bakterii próchnicotwórczych, które bytują w jamie ustnej czy cukrów pochodzenia pokarmowego, przez które bakterie te mogą się rozwijać. Nie możemy jednak mówić, że dziecko dziedziczy po rodzicach tendencję do „słabych zębów”. Musimy szczerze przyznać, że jest to raczej kwestia odpowiedniej higieny, a twierdzenie, że dzieciom psują się zęby, bo psuły się też ich rodzicom, należy uznać za mit. Wszystko zależy od tego, jak będziemy postępować z zębami na co dzień.” mówi Anna Lewczuk-Wesołowska z Medicover Stomatologia Inflancka
Aby cieszyć się naturalnym, ale także zdrowym i zadbanym uśmiechem, musimy przeciwdziałać rozwojowi próchnicy. Oczywiście standardem powinno być regularne odwiedzanie gabinetów stomatologicznych (raz na pół roku) oraz codzienna, dokładna higiena jamy ustnej, na którą składa się szczotkowanie zębów (minimum 2 razy dziennie przez co najmniej 2 minuty), używanie nici dentystycznych, czyszczenie języka i używanie antybakteryjnych płukanek do ust.
… czyli schorzeń stomatologicznych się nie da odziedziczyć?
Niestety – istnieją dolegliwości, które często występują w kilku pokoleniach. Niekoniecznie „otrzymujemy je” tylko po rodzicach, ale często także po dziadkach. Do takich wad należą między innymi tyłozgryz, przodozgryz, zgryz głęboki oraz zgryz otwarty.
„Lekarz jest w stanie określić podłoże wad genetycznych na podstawie wywiadu z pacjentem. Poza wywiadem, często badanie zewnątrzustne, a następnie wewnątrzustne pozwala nam na stwierdzenie, że mamy do czynienia z wadą dziedziczoną genetycznie. Z mojej praktyki mogę przytoczyć przykład: jeśli pacjent ma mocno zarysowaną brodę (żuchwa wysunięta do przodu), to istnieje duże prawdopodobieństwo, że podobne ustawienie kości mógł mieć przodek pacjenta (np. dziadek). Podobnie, jeśli ktoś uskarża się na bóle głowy – może mieć to związek z zaawansowaną wadą zgryzu, a w konsekwencji przyczyną dolegliwości w stawach skroniowo-żuchwowych, które mogły występować także we wcześniejszych pokoleniach.” mówi Anna Lewczuk-Wesołowska z Medicover Stomatologia Inflancka.
Kolejnym przykładem problemów stomatologicznych, w których dużą rolę gra genetyka są zgryzy otwarte. To sytuacja, gdy górne zęby przednie nie stykają się z dolnymi. Jeśli dodatkowo pacjent tłoczy język (wysuwa go do przodu między zęby podczas przełykania śliny), przyczynia się to do pogorszenia wady zgryzu. W takiej sytuacji kluczowe jest, by jak najszybciej przeciwdziałać problemowi i zacząć pracować z dzieckiem np. logopedycznie, żeby uniknąć tłoczenia języka, a później w razie konieczności zastosować leczenie ortodontyczne.
Do innych przypadłości, które często występują rodzinnie należą np. problemy z szerokością łuku, czyli m.in. zbyta mała żuchwa lub wąska szczęka. Podobnie dziedziczona może być zła budowa szkliwa czy występowanie niedorozwoju zębiny.
Skazani na „zły” zgryz?
Lekarze stomatolodzy wiedząc o ewentualnych obciążeniach genetycznych są w stanie modyfikować wzrost kośćca u dziecka.
„Jeśli mamy do czynienia z wadą kostną to nawet w takiej sytuacji – dzięki wcześnie podjętemu leczeniu –możemy jej w znacznym stopniu przeciwdziałać. W ten sposób dziecko będzie miało szansę uniknąć w przyszłości np. operacji ortognatycznej. Dlatego tak ważne jest, by jak najwcześniej zebrać dobry wywiad (rozwojowy i kostny) i „czuwać” nad wzrostem kości i zębów u dziecka, a w przypadku stwierdzenia wady wdrożyć odpowiednie leczenie ortodontyczne we wczesnym wieku. Zatem regularna kontrola pod okiem stomatologa dziecięcego jest niezwykle istotna.” mówiAnna Lewczuk-Wesołowska z Medicover Stomatologia Inflancka
Według rekomendacji dentystów pierwsza wizyta z maluchem powinna odbyć się już w pierwszych 6 miesiącach jego życia. Czy to standard? Niestety nie. Zazwyczaj dzieci trafiają na nią dużo później. Jak wynika z przeprowadzonego przez Medicover Stomatologia badania tylko 2% badanych rodziców było ze swoim dzieckiem u stomatologa w tym okresie, a 8% rodziców deklaruje, że odwiedzili ze swoją pociechą gabinet dentysty przed ukończeniem 1 roku życia. Najwięcej respondentów (25% i 22%) zadeklarowało, że pierwszą wizytę ze swoim dzieckiem odbyło między 1 a 2 lub 2 a 3 rokiem życia. Niestety aż 45% rodziców idzie ze swoim malcem do dentysty zdecydowanie za późno, czyli między 3 a 6 rokiem życia. Czasem rodziców skłania do tego dopiero pojawiający się problem – np. ból zęba czy widoczna próchnica.
Pamiętajmy, że obecnie wiele dolegliwości możemy rozwiązywać w szybki i komfortowy sposób. W trosce o zdrowe zęby, najważniejsza jest ich dokładna higiena, ale także bycie pod regularną opieką stomatologa – tylko w ten sposób specjalista będzie w stanie wychwycić ewentualne nieprawidłowości na wczesnym etapie i przeciwdziałać im.